Na parapecie w kuchni straszyły puste doniczki po Begoniach, które zabił mój mąż, podczas jednego z moich dłuższych wyjazdów. Ponieważ w naszym osiedlowym sklepie z półki z kwiatami uśmiechały się do mnie piękne Kalanchoe, postanowiłam, że będzie to dobry pretekst, by lukę po begoniach w końcu wypełnić.
Rośliny cenione są ze względu na ich łatwość uprawy, a także masę niewielkich, różnokolorowych kwiatów, które u gatunku są zwykle czteropłatkowe, i czerwone.
Na rynku jednak dostępna jest niezliczona ilość odmian Kalachoe, których kwiaty mogą przybierać barwy od białych, żółtych, pomarańczowych, czerwonych, różowych, a także półpełnych, i pełnych.
Ja zdecydowałam się na rośliny o kwiatach pełnych, w trzech różnych kolorach: jasno, i ciemno-różowym oraz białym.
Drugim gatunkiem, który pojawił się ostatnio w naszym domu jest Vrisea splendens, należąca do rodziny Ananasowatych.
Przyniósł ją do domu mój mąż, a dostał ją w prezencie od ogrodników pracujących w jego budynku.
Charakterystyczną cechą rośliny jest długi na 60 cm, przypominający miecz (lub według mojego męża smoczy ogon) kwiatostan. Co ciekawe ozdobą są tutaj intensywnie czerwone, dość sztywne przylistki, gdyż kwiaty są raczej niepozorne.
Podłużne liście zebrane są w rozetę, z wyraźnym wgłębieniem, w którym często w warunkach naturalnych zbiera się woda. Liście posiadają dodatkowo ciemne poprzeczne paski, przez co są dodatkową ozdobą rośliny.
Kiedy kwiatostan rośliny zamiera, razem z nim zamiera rozeta liściowa. Wokół obumierającej rośliny pojawiają się z czasem odnogi boczne, które z czasem zastępują roślinę mateczną . Z doświadczenia wiem, że bardzo trudno uzyskać te odnogi boczne. Dlatego też roślinę traktuje się raczej jako "roślinę jednoroczną", i po zamarciu rozety często trafia na śmietnik.
Vrisea, jest rośliną bardzo łatwą w uprawie. Roślinę podlewamy, tylko i wyłącznie w tedy, gdy ziemia w doniczce mocno przeschnie. Wodę wlewamy też do rozety liściowej, i wymieniamy ją co 1-2 miesiące. Ponieważ Roślina, jak wszystkie Ananasowate, ma bardzo małe korzenie przelanie Vrisea grozi praktycznie śmiercią rośliny.
Na koniec, jako ciekawostkę dodam, że nazwa Vrisea pochodzi od nazwiska holenderskiego botanika Willem Hendrik de Vrise, z kolei gatunek blossfeldiana, od nazwiska niemieckiego botanika Roberta Blossfelda, który wprowadziła Kalanchoe na rynek w 1932 roku.
Macie Kalanchoe lub Vrisea, w swoich domach? Lubicie, czy może niekoniecznie...
Pozdrawiam
XOXOXO
Bardzo mi sie podobaja kalanchoe szczegolnie w tych aluminiowych doniczkach.
OdpowiedzUsuńDziękuję :) a metalowe osłonki pochodzą ze sklepu IKEA.
UsuńJa miewam i jedne i drugie. Kupuję, aby rozświetlić jesienne smutne dni, rzadko jednak udaje się je przechować więcej niż sezon. Kalanchoe spędza lato na tarasie, ale nigdy już nie jest takie ładne... Ale to nic. pewnie niedługo i tak kupię następne..
OdpowiedzUsuńpozdrawiam,
m.
U mnie tez po okresie kwitnienia nie wyglądają zbyt atrakcyjnie. Kiedyś czytałam, że należy je przycinać może to jest tajemnica sukcesu :)
Usuńczasem przycinam i zostawiam, niektóre faktycznie zakwitły p raz drugi. Ale i tak częściej kupuje następne. Trochę szkoda, ale takie czasy, że roślinki też są towarem masowej produkcji i nie sposób nie kupić kolejnej...
UsuńUwielbiam kalanchoe, długo kwitną i coraz więcej odmian jest dostępnych na rynku. To wdzięczny doniczkowy kwiatek. Odnawiam je co roku, wystarczy odpowiednio przyciąć, żeby cieszyły oko znowu i znowu. Lubią też zasilanie nawozem do roślin kwitnących. Ot cała tajemnica. Serdeczności ślę :)
OdpowiedzUsuńMuszę zatem spróbować je przyciąć w tym roku. Pozdrawiam :)
Usuń